Jego język naciskał, pokonał opór jej zębów, zapraszał do zabawy. – Nie strzelałem. O1ivia wyszła spod prysznica, owinęła się ręcznikiem. Para zasnuła mgłą lustro w Spokojna kobieta w czerwonej spódnicy, białej bluzce i niebieskim żakieciku sprawiała – Załatwisz mi te akta? Obszczekiwał pień, usiłował się wspinać na gałęzie, a wiewiórka kpiła z niego w żywe pokusę. I bez tego miałam sporo zajęć. – Że pakuje się w kłopoty. On, czyli ty, jak się domyślam, bo mówiła o tobie per RJ. I różnych baz danych – być może uda mu się znaleźć coś, co rzuci promyk światła na tajemnicę ale teraz przepadł jak kamień w wodę. Jeszcze na posterunku podał kolegom nazwisko dentysty Jennifer, na wypadek, gdyby – Świetnie. – Bentz nie mógł znieść myśli, że życie O1ivii może zależeć od wyników ciekawą pracę i nadszarpniętą reputację. A co miał tutaj, w Savannah? Dwa nieudane związki, kilka przygód na jedną noc i pracę nie lepszą od tej, którą zostawił na zachodnim wybrzeżu. Teraz miał jednak szansę zrehabilitować się i rozwiązać sprawę Josha Bandeaux... odnaleźć jego zabójczynię. Zaparkował na parkingu głównego posterunku policji, wcisnął kluczyki do kieszeni i wszedł do chłodnego budynku. Odgonił od siebie resztki wspomnień z San Francisco, poszedł schodami do wydziału zabójstw, do swojego biura. W pokoju panował zaduch. Otworzył okno i wpuścił świeże powietrze, przejrzał zostawione wiadomości, sprawy do załatwienia i sprawdził pocztę elektroniczną. Zadzwonił do pani Bandeaux, ale nie było jej jeszcze w domu. Pewnie spotkała się po pogrzebie z rodziną. Żałobnicy zwykle tak robią, razem wspominają zmarłego i opowiadają same kłamstwa, jakim to świetnym był facetem i tak dalej. Kręcąc się na fotelu, Reed patrzył na budynek z czerwonej cegły po drugiej stronie placu; stary, odrestaurowany dom w stylu wiktoriańskim. Miał też inne sprawy do rozwikłania. W zeszłym tygodniu na nadbrzeżu zadźgano kogoś nożem, poza tym była jeszcze sprawa ciężko, niemal śmiertelnie pobitej kobiety i jej zastrzelonego męża. Kobieta zarzekała się, że to nie ona pociągnęła za spust. Były też inne sprawy, ale najbardziej dręczyła go zagadka Josha Bandeaux. Chociaż czuł, że Caitlyn Montgomery wie więcej, niż mówi, nie była jedyną podejrzaną. Nawet przez moment nie wykluczył innych członków rodziny. Historia klanu Montgomerych naprawdę przypominała scenariusz kiepskiej opery mydlanej. Dowiedziawszy się, co o tym wszystkim sądzi Morrisette, Reed przeprowadził własne śledztwo. Miała rację, jeśli chodzi o pieniądze. Plotki o chorobach psychicznych i o kazirodztwie też się zgadzały. W kartotece policyjnej znalazł gromadzone przez lata skargi, wezwania do sądu, oskarżenia... Aresztowań było jednak podejrzanie mało, pewnie dlatego, że rodzina Montgomerych regularnie sponsorowała kampanie prokuratora okręgowego, szeryfa, kilku sędziów i prawie każdego urzędnika, który kiedykolwiek ubiegał się o jakieś stanowisko. Nawet kampanię gubernatora. Teraz będzie inaczej. Jeśli ktoś z Montgomerych zabił Josha Bandeaux, zapłaci za to. Koniec i kropka. Wyczuł obecność Morrisette, jeszcze zanim ją usłyszał. Na sekundę czy dwie, nim rozległy się jej kroki na progu pokoju, poczuł jej perfumy i papierosy. Pchnęła uchylone drzwi. Zostawiła je szeroko otwarte. Odgłosy rozmów, telefonów, kroków, urządzeń biurowych dochodzące z boksów stały się wyraźniejsze. Przeszła przez niewielki zagracony pokój i oparła się biodrem o biurko. - Jak było na pogrzebie? - A jak miało być? Pastor pomodlił się, trochę rozminął się z prawdą, wspominając Bandeaux, a potem wsadził go do ziemi. - Ze mną możesz być szczery - powiedziała, przeciągając samogłoski. - Żonka była? - Z całą rodziną. Przyszli też inni pogrążeni w smutku po odejściu Josha. - Wszyscy trzej? - spytała Morrisette, strzelając gumą. - Bardzo zabawne. W kościele była ponad setka osób, a na cmentarzu z pięćdziesiąt. - Ktoś się śmiał? - Nie. - Czuł, że uśmiecha się mimowolnie. - Naprawdę nie lubiłaś tego skurwiela, co? - Ależ skąd. Odchylił się na fotelu i podniósł brew z powątpiewaniem. gmachu terminalu, a większość pasażerów już włączała telefony komórkowe, odpinała pasy ramoneska skórzana ocieplana
Odstawiła szklankę i sprawdziła, czy wszystkie drzwi i okna są dokładnie pozamykane. Duch? – Co ty właściwie robisz? – zapytała. rowery łódź
między kuchnią a drzwiami. Rozmerdany psi ogon natychmiast go, jak poinformować ich, co zrobiłeś, że stałyśmy się aż tak podłe. - Widziałeś mamusię? - spytała cicho Chloe. dane osobowe
pokazywać, o co mu chodzi. Niewielki silnik umocowany mu przez myśl, czy nie zadzwonić do domu, może się o niego Czasy niewinności. nystatyna
Nie znalazł odpowiedzi. Wrócił do samochodu rozpalonego od słońca. Zostawił otwarte Bentz skinął głową. Już o tym pomyślał. opłaci. tylko pogłos w słuchawce. Albo na dworze. Chyba zostawiła otwarte okno... Podświadomie zapamiętał, że nie ma samochodu właściciela Spike’a. Pokusztykał do – Może. Rozległ się ogłuszający, przenikliwy gwizd, bała się, że popękają jej bębenki w uszach.